poniedziałek, 14 maja 2012

2 sierpnia, Lourenzá - Gontán


Miejsce noclegu opuszczali - jak zwykle - w ciemnościach późno-nocnych / bardzo-wczesno-porannych. Po kilku godzinach marszu dotarli do ładnego miasteczka o sympatycznej nazwie Mondonedo. Przedmieścia były co prawda nieco zaniedbane - od razu widać różnicę między piękną i bogatą Asturią a nieco uboższą Galicją - natomiast centrum miasta urzekło ich wspaniałą świątynia. W centralnej części niewielkiego starego runku dostrzegli piękny kościół, katedrę Santa María w stylu romańskim (XIII wiek) a że pora była kawowa zatrzymali się by delektować się przez chwilę wspaniałym zapachem i smakiem czarnego napoju - w filiżance Lady zmieszanego co prawda z niewielka ilością mleka.



Ten dzień marszu nie wpisał się w pamięć Sis. Prawdopodobnie dlatego, że dnia poprzedniego coś się zmieniło w jej postrzeganiu wędrowania. Doświadczenie, że możesz zastać pełny albergue i nie mieć gdzie spać odcisnęło swoje piętno i kolejne dni będą nim naznaczone. Refleksja i dystans przyjdzie później. Ufność w Opatrzność, przyjęcie trudów, owszem, ale granica jest bardzo cienka. Wkracza jakaś determinacja połączona z nerwowością. Człowiek szybko przyzwyczaja się do dobrego, a przecież ciepła woda, łóżko - do tej pory- zawsze były!
Na szczęście cała historia szczęśliwie się skończyła, nie spali przecież pod gołym niebem, ale w przytulnej całkiem szkole. 
Kolejnego dnia wyruszyli wcześnie, mimo, że odcinek nie był długi. W drodze Lady nie chciała się zatrzymywać dłużej, nie rozglądała się też zbytnio. Obietnica łazienki i łóżka była bardzo kusząca. Wielkie było jej rozczarowanie, gdy okazało się, że wszystkie miejsca w albergue są zajęte! Jak to możliwe? Byli tak wcześnie! Skąd ci pątnicy wędrowali?! Cóż...wielka oszklona hala miała być ich noclegiem. Bogu dzięki za hospitalero, który pozwolił im skorzystać z łazienki, wbił pieczątkę.... 

Kiedy coś się zmienia, zwłaszcza na trudniejsze, człowiek ma szansę docenić bardziej to, co było. A poza tym nabrać dystansu...ostatecznie Pan Bóg radzi o swojej czeladzi!

Buen Camino!



odległość dzienna: 25 km
czas drogi: 7 godzin (w tym 5 godzin marszu)

Albergue w Gontán  bardzo nowoczesne, niedawno oddane, niestety... pełne – śpimy w hali (targowej?) na materacach. Wszystko ok, ale nad ranem zrobiło się nam już trochę chłodno. Wyjątkowy hospitalero - bardzo lubi Polskę i Polaków, zna kilka słów po polsku - był nam bardzo życzliwy i pozwolił skorzystać z wszelkich udogodnień (łazienka, kuchnia, pralnia :) słowem - full wypas za free).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz